"W kącie szopy zbudował
kojec, w którym przybierały stopniowo na wadze jego dwa prosiaki:
Mielony i Schabowy. Jakub sam wymyślił te imiona i był z siebie
bardzo dumny."
Na pewno wiele osób słyszało o
niejakim Jakubie Wędrowyczu, bohaterze właśnie recenzowanej przeze
mnie książki. 83-letni staruszek mieszkający w małej wsi
Wojsławice. Poznać go można po starych, niemytych od kilku tygodni
ubraniach, sztywnych od brudu skarpetkach i oczywiście gumofilcach
bez których się nigdzie nie rusza. Z zawodu egzorcysta-amator,
specjalista w sprawach nadnaturalnych, wytwórca bimbru oraz
kłusownik. Mimo starych kości, które przeżyły obie wojny i
więcej, sprawnie jeszcze wyskakuje przez okno, albo ucieka przed
policją. Jego błyskotliwe pomysły nieraz już wyciągnęły go z
nie lada kłopotów, a mnie przysporzyły uśmiech na cały dzień. W
wolnych chwilach bije rekordy promili we krwi, albo po prostu popija
ze swoimi kolegami bimber własnej roboty.
„-Znajduje się w stanie dalekim
od przytomności, ale to o niczym nie świadczy. Jak wynika z danych
zebranych przez misje etnograficzne, tubylcy raz w miesiącu obchodzą
huczne święto nazywane przez nich wypłatą. Z reguły wówczas
piją specyfik wywołujący u nich ostre zaburzenia czynności
życiowych.”
Książka składa
się na kilkanaście luźnych opowiadań o życiu i codzienności
Jakuba Wędrowycza. Czytamy o tym jak to nasz bohater wyganiał duchy
z domów przestraszonych obywateli, albo jak spędzał swoje pierwsze
w życiu wakacje, mimo że szkołę skończył z osiemdziesiąt lat
wcześniej. Poznajemy też jego wnuka, dla którego najwyraźniej
dziadek jest wzorem, co nie wróży nic dobrego w przyszłości.
Już drugi raz
czytam książkę napisaną przez Andrzeja Pilipiuka, lecz to jest
moja pierwsza styczność z Wędrowyczem. Humor tej pozycji rozkłada
na łopatki swoim absurdem, co bardzo skutecznie leczy niezadowolenie
lub zmęczenie czytelnika przeobrażając w uśmiech niedowierzania
kiedy główny bohater znów zrobi coś głupiego lub podejrzanego.
„-Cholera, to na nic- powiedział
Wędrowicz.- Trza mu dać pół litra. Jak się odpowiednio narąbie,
to i po chińsku będzie gadał.”
Jestem przekonana, że na jednym tomie tej kopalni rubasznego humoru i
absurdu nie spocznę i zabiorę się za następne części przygód
egzorcysty.
Czy warto przeczytać? Warto, bo nigdy nie wiesz czy przypadkiem
akurat ta seria nie zostanie Twoją ulubioną.
„Do
wynajęcia
Najlepszy
cywilny egzorcysta w kraju.
Jakub
Wędrowycz.”
Mam ochotę na tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna chcę przeczytać, może w końcu się skuszę :)
OdpowiedzUsuńA ja nie potrafiłam przebrnąć przez tę książkę... :(
OdpowiedzUsuńMnie było na początku trochę trudno jakby "wtopić" się w ten cały klimat, ale potem jak się wciągnęłam to nie można mnie było odciągnąć :)
Usuńo Wędrowyczu wiele dobrego już się naczytałam, ale nadal mam obawy czy jego poczucie humoru w ogóle do mnie przemówi. póki nie spróbuje to się nie przekonam, ale jeszcze trochę czasu mi to pewnie zajmie.
OdpowiedzUsuńSpróbować zawsze warto :)
UsuńSięgnę z pewnością, czytałam "Zagadkę Kuby Rozpruwacza" tego autora i byłam zachwycona :-)
OdpowiedzUsuń